Choć lato, to nienajlepszy czas dla pasztetów, ale właśnie dzisiaj taki sobie zrobiłem. Wszystko zaczęło się od tego jak w poprzedniej reinkarnacji babcia Adolfina zostawiła mi w spadku na łożu śmierci sekretny przepis na pasztet młodości z pestek dyni. Najważniejszym składnikiem oprócz pestek dyni jest pewna wydzielina pozyskiwana z organizmu byka, którą wcale nie jest tak prosto pozyskać. To tyle w skrócie, a tak na poważnie ten przepis kiedyś wpadł w moje ręce i został zakopany, a teraz właśnie postanowiłem go z siłą porannego wodospadu spłuczki klozetowej zrealizować.
Pestki dyni mielimy blenderem na drobne kawałki i zalewamy szklanką gorącej wody. Bułki moczymy w mleku i wyciskamy. Cebule, czosnek i paprykę kroimy na drobne kawałki, a następnie podsmażamy na oleju rzepakowym do zarumienienia.
Do odpowiedniego dużego naczynia wkładamy wszystkie składniki i dokładnie miksujemy, aby osiągnąć jednolitą konsystencję. Żeby pasztet miał wzorowy smak powinien sobie poleżeć godzinę, albo więcej przed pieczeniem w temperaturze pokojowej tak, aby składniki miały czas na pracę twórczą ze sobą.
Na koniec przekładamy do wysmarowanej formy olejem i pieczemy 1 godzinę w temperaturze
około 200 C.
Chociaż to nie pasztet z przepisu babci Adolfiny to i tak jest wyrąbany .
autor: Diabeł